„Migrantenmutti” Elina Penner Aufbau Verlag

Językiem ojczystym Eliny Penner jest Plautdietsch, czyli język ruskich mennonitów, którym posługuje się na świecie około 500 tysięcy ludzi. Nie ma podręczników do nauki tego języka. Rodzice Eliny mieszkali w Związku Radzieckim, pod granicą z Kazachstanem i w latach 90-tych XX wieku przeprowadzili się do Niemiec, gdzie Elina nauczyła się perfekcyjnie niemieckiego. To ważne. Bo autorka książki „Migrantenmutti” pisze o pochodzeniu, korzeniach, kulturze i tożsamości i podkreśla: nie jestem Rosjanką.

Kwestia pochodzenia zajęła ją na tyle, że w 2022 roku wydała książkę „Nachtbeeren” o swojej rodzinie, ale dopiero gdy zaczęła wychowywać w Niemczech własne dzieci przekonała się jak bardzo imigranckie pochodzenie miało i ma znaczenie w jej życiu i jaki ma wpływ na jej relacje z otoczeniem oraz innymi rodzicami.

„Migrantenmutti” to polityczno-satyryczne eseje, pełne humoru, nieraz odważnego, ciętego języka, bezczelnych ripost i anglicyzmów. Autorka wkłada do worka wszystkich imigrantów oraz co ciekawe Niemców ze wschodu kraju i przeciwstawia ich Niemcom Zachodnim. Śmieje się przy tym z wszystkich, wbija szpilę, żeby zabolało, prowokuje, ale jest w niej też dużo złości.  

To książka o wychowywaniu dzieci w społeczeństwie wielokulturowym, w którym jednak duże znaczenie ma rasizm i klasowość. Elina Penner staje po stronie rodzin imigranckich, wspiera ich i rozumie ich troski, zachęca do bycia sobą, do rezygnacji z ambicji i wymagań społecznych, które często kończą się burnoutem i chorobami, a nie szczęśliwym życiem rodzinnym. Autorka każe nam trochę „wrzucić na luz”, śmiać się z mam na Instagramie, pokazujących swoje perfekcyjne życie do kamerki w telefonie. Wspomina swoje dzieciństwo i przepracowanych rodziców, którzy często sadzali ją przed telewizorem, ale okazywali miłość na wiele innych sposobów.

To opowieść również o tym, że Niemcy nie proponują swoim gościom (dzieciom) wspólnego posiłku, tylko mówią „Poczekaj w pokoju, my zjemy i możecie się dalej bawić”, albo o tym, że nie zdejmują butów, gdy przychodzą do kogoś w odwiedziny. Wszystko z przymrużeniem oka, nie można popadać w skrajności, ale Penner mocno prowokuje niemieckich czytelników. Ciekawe, czy tacy sięgną w ogóle po tę książkę…

„Migrantenmutti” skłania do refleksji, tłumaczy wiele konfliktów (tak, nawet moich polskich z niemieckim mężem i ojcem moich dzieci!). Ta książka uświadomiła mi też jak bardzo pochodzę z Europy Wschodniej i nie wiem, czy ta wiedza mnie cieszy, czy smuci.

Poniżej możecie wysłuchać podcastu na temat książki. Nagraliśmy go wspólnie z Adamem Gusowskim dla „Cosmo po polsku”

Dodaj komentarz