Przekład: Małgorzata Łukasiewicz, Maryna Ochab
Posłowie: Agnieszka Taborska
Wydawnictwo Drzazgi, Okoniny 2021
Gatunek: opowiadania
Sama nie wiem, co jest ważniejsze w omówieniu książki pod tytułem „Trąby jerychońskie”: autorka, czyli Unica Zürn, jej życiorys, czy sama proza, którą tworzyła i która została przetłumaczona na język polski i wydana przez Wydawnictwo Drzazgi pod koniec 2021 roku. Tak czy siak, zapraszam Was na podróż po świecie, w którym jawa, sen, obłęd, szaleństwo łączą się niewidzialną nicią, a piękną prozę tworzy się z anagramów i z samotności.
Nie łudzę się, że znaliście wcześniej autorkę Unicę Zürn, a nawet jak tak, to pewnie kojarzycie ją jako partnerkę artysty surrealizmu Hansa Bellmera. Unica była jego muzą, modelką, „Lalką”, którą fotografował na przykład nagą związaną grubym sznurem. Zdjęcie nazywa się „Szynka”, znajdziecie je szybko w internecie. Unica rysowała, pisała, otaczała się artystami, fascynowała się surrealizmem, ale sama przez długie lata pozostawała tak jakby w cieniu. Podziwiała innych, lecz nie pozwalała innym zachwycać się sobą.
Urodziła się w Berlinie w 1916 roku, po ukończeniu studiów handlowych pracowała jako stenotypistka. Wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci. Nic nie zapowiadało kariery artystycznej, aż do momentu, gdy porzuciła męża oraz dzieci i rozpoczęła karierę pisarską. Pisała opowiadania, słuchowiska radiowe. Związek z Hansem Bellmerem był przełomem i klątwą jej życia. Para rozstawała się i ponownie schodziła. Bellmer zdawał sobie sprawę z tego, jak Unica była utalentowana i jak wielkie znaczenie dla jej zdrowia psychicznego ma sztuka. Tu poruszamy ważny wątek: Unica chorowała na depresję i schizofrenię. Swój stan psychiczny wyrażała poprzez sztukę: rysunki, poezję, opowiadania. Znając jej biografię trudno oprzeć się wrażeniu, że wymyślała i spisywała historie. Ona pisała wciąż o sobie, swoich miłościach, tęsknotach, wspomnieniach, przeżyciach, o własnym samopoczuciu, lękach, potworach, które ją nawiedzały i obrazach, które powstawały w jej głowie. Jej stan zdrowotny się pogarszał, a potem poprawiał. Niektóre kliniki pomagały, a inne jeszcze bardziej ją osłabiały. W niektórych szpitalach psychiatrycznych Unica czuła się dobrze, z innych chciała uciekać. Całe życie było podyktowane nawrotami choroby i związkiem z Bellmerem. Gdy ten po wylewie odmówił partnerce pomocy i nie miał już warunków, by się nią dalej zajmować, Unica wyskoczyła przez okno i zginęła.
Tę wiedzę, moim zdaniem, czytelnik powinien posiadać zanim zetknie się z opowiadaniami wydanymi pod tytułem: „Trąby jerychońskie”. W przeciwnym razie może być w szoku. Czytający czy czytająca zostają od razu skonfrontowani z przeżyciami małej dziewczynki, bohaterki opowiadania „Ciemna wiosna”. Smutna jest ta proza, wywołuje żal, strach, ale także odrzuca. Budząca się w młodym ciele seksualność ponosi absolutną porażkę, dziewczynka jest gwałcona, nieszczęśliwie zakochana, odrzucona przez rodziców.
W opowiadaniach Zürn w ogóle pełno przerażających i odpychających opisów i przeżyć. Krążą zawsze wokół miłości, odrzucenia, seksu. Największe wrażenie wywołało na mnie jednak opowiadanie „Mężczyzna w jaśminach”, które można zinterpretować jako zapis choroby autorki. Rzeczywistość miesza się z obłędem. Cała akcja jest jednym wielkim szaleństwem. Nie wiemy, czy to, co się dzieje, jest prawdą czy wymysłem chorej psychicznie bohaterki – narratorki. Czy jak opisuje spotkanie z przyjaciółmi, to są to prawdziwi ludzie czy obrazy w jej głowie?

Trudno czyta się te opowiadania, ale ich język jest piękny. Niemal każde zdanie to dzieło sztuki, co trzeba przypisać tłumaczkom, czyli Małgorzacie Łukasiewicz oraz Marynie Ochab. Najtrudniejszym wyzwaniem był przekład bardzo licznych anagramów. W rzeczywistości pisarkę fascynowało tworzenie nowych zdań z poprzestawianych liter. Wybierała sobie jakieś zdanie i układała z jego liter nowe zdania, wersy, ba całe wiersze. Jest to zadanie niezwykle pracochłonne w każdym języku, a jak tłumaczyć anagramy na język obcy? Jak chcecie wiedzieć, to zajrzyjcie proszę do tych opowiadań.
Jeśli miałabym cokolwiek skrytykować, ale nie jest to poważny zarzut, to byłoby to posłowie Agnieszki Taborskiej. Uważam, że jej tekst o Unice Zürn powinien być przedmową – pewnym ostrzeżeniem, wyjaśnieniem, z jaką prozą czytelnik za chwilę się zetknie. Mnie osobiście bardzo by to pomogło w przyswajaniu tej trudnej lektury.
„Trąby jerychońskie” to przykład literatury inspirowanej surrealizmem, wolnością, obłędem. To książka bardzo intymna, przytłaczająca, ale napisana pięknym językiem. Polecam.